Od początku sierpnia minęły już prawie 2 miesiące od sesji z Mateuszem Dembnym. Rozwiązaliśmy wtedy pewien automat, który zaczął się odpalać od mniej więcej Maja tego roku.
Gdy wracałem do domu, przestałem czuć się szczęśliwy, radosny i spokojny. Zamiast tego pojawiał się dziwny bezdech, pozbawiona emocji surowość, która miała kształt stalowej katany wbitej w poprzek klatki piersiowej. Byłem świadomy tego, co się dzieje, jak się czuje i jak reagują inni domownicy, ale pomimo moich chęci i starań nie mogłem przestać się tak czuć i zachowywać.
W trakcie sesji udało nam się dotrzeć do dwóch wspomnień, które zostały przepracowane. Od tamtej pory, gdy wracam do domu, nawet zmęczony po pracy, czuję radość, spokój i dumę, którą dzielę się z moją rodziną. Teraz jest mi zdecydowanie łatwiej zajmować się i bawić z swoimi dziećmi.
Może i Mateusz nie ma brody, ale jest skuteczny jak Wiking – usuwa wszelkie brudy i osady z podświadomości.